Zapowiadała się ciepła i słoneczna majówka w roku 2018. Szybka narada z żoną – może trzeba by zrobić coś szalonego i wykorzystać tę piękną pogodę? Jej pierwsze słowa: „Może Kraków?” Jako że mamy małe dzieci, decyzja o środku transportu była kluczowa.

Samochód? Hm… nie, jedziemy pociągiem!

W dobie nadmiaru aut i codziennego przemierzania kilometrów za kierownicą, chciałem odpocząć i w pełni cieszyć się majówkowym weekendem, racząc się przy okazji małym ciemnym piwem. Szybka decyzja – jedziemy! Zaproponowaliśmy znajomej, by zabrała swoją dwójkę dzieci i wspólnie wybraliśmy się do grodu Kraka, korzystając z usług PKP.

Wyjazd z naszej miejscowości nastąpił około godziny 6:00. Po niecałych dwóch i pół godzinach, dokładnie o 8:20, mogliśmy już cieszyć się widokiem pięknego Krakowa.

Plan był prosty – mieliśmy powrót około 17:00, więc skupiliśmy się na zwiedzaniu Starego Miasta, Rynku oraz Wawelu. Smok wawelski był obowiązkowym punktem wycieczki dla dzieci – przecież to właśnie jego, według legendy, pokonał Szewczyk Dratewka!

Uwielbiam budzący się Kraków i leniwe poranki w okolicy Starego Miasta. Panuje jeszcze względny spokój, turyści nie ruszyli jeszcze tłumnie na podbój i podziwianie najważniejszych atrakcji, można więc w spokoju wypić kawę i rozkoszować się porannym widokiem pustych uliczek. Ma to swój niepowtarzalny klimat.

Po szybkim śniadaniu w jednej z urokliwych kawiarni ruszyliśmy na spacer w stronę Wawelu. Po drodze zatrzymaliśmy się na chwilę przy Sukiennicach, podziwiając ich piękną architekturę. Rynek Główny tętnił już życiem, a uliczni artyści tworzyli niezwykłą atmosferę. Dzieci były zachwycone dorożkami i gołębiami krążącymi nad placem.

Na Wawelu spędziliśmy sporo czasu, podziwiając nie tylko Zamek Królewski, ale także Smoczą Jamę, która zrobiła ogromne wrażenie na najmłodszych uczestnikach wycieczki. Po krótkim odpoczynku na bulwarach wiślanych postanowiliśmy odwiedzić jedną z licznych lodziarni i skosztować tradycyjnych krakowskich lodów. Pogoda dopisywała, więc chętnie usiedliśmy na chwilę w cieniu drzew, delektując się smakiem.

Nie mogliśmy także pominąć wizyty w Kościele Mariackim, gdzie zachwycił nas słynny ołtarz Wita Stwosza. Każdy detal tej monumentalnej budowli zapierał dech w piersiach. Dzieci z zaciekawieniem słuchały opowieści o hejnale mariackim i próbowały wypatrzyć strażnika grającego na trąbce.

Zanim się obejrzeliśmy, nadszedł czas na powrót. Ostatnie chwile w Krakowie spędziliśmy na spacerze Plantami, chłonąc atmosferę tego niezwykłego miasta. Obiecaliśmy sobie, że wrócimy tu jeszcze nie raz, bo jeden dzień to zdecydowanie za mało, by odkryć wszystkie jego tajemnice.

W drodze powrotnej do domu dzieci były pełne wrażeń i ekscytacji. Opowiadały o smoku, zamku i lodach, dzieląc się emocjami. My z kolei cieszyliśmy się, że podjęliśmy decyzję o podróży pociągiem, co pozwoliło nam uniknąć stresu związanego z prowadzeniem auta i korkami.

Wieczorem, zmęczeni, ale szczęśliwi, wspominaliśmy ten dzień przy kubku herbaty.

Kraków po raz kolejny nas oczarował. Wiedzieliśmy, że następnym razem chcielibyśmy odwiedzić Kazimierz i spróbować tamtejszych specjałów kulinarnych.

Dzieci zasnęły błyskawicznie, a my zaczęliśmy snuć plany na kolejne rodzinne wypady. Być może następnym razem wybierzemy się do innego urokliwego miasta na mapie Polski, która skrywa jeszcze wiele pięknych miejsc do odkrycia.

Dodaj komentarz